piątek, 16 października 2015

Cmentarz pod wodą

Przyzwyczailiśmy się, że niemal wszędzie cmentarze wyglądają tak samo. Nagrobki są dostojne, godne oraz wzbudzające atmosferę powagi. Cmentarz podwodny w Miami, Stany Zjednoczone odbiega znacznie od wzorca widocznego na cmentarzach w Polsce w miastach takich, jak Koszalin, Ełk czy Kołobrzeg.
 
Atlantycką Rafą Cmentarną inaczej zwana jako Cmentarna Rafa Neptuna jest pierwszym na świecie podwodnym cmentarzem. Istnieje od 2007 roku i wszyscy, którzy szczególnie ukochali morze, mogą złożyć tam swoje prochy. Może pomieścić około 125 tysięcy osób i zajmuje powierzchnię 64 km2.
 
Cmentarza był wzorowany na  legendzie o zatopionej Atlantydzie, wszystkie elementy konstrukcji w naturalny sposób pokrywają się glonami i niszczeją dzięki czemu urozmaicają klimat zapomnianego podwodnego świata.

Neptune Memorial Reef nie jest tylko zwykłym cmentarzem jak wskazuje zresztą nazwa, lecz również największą stworzoną przez człowieka rafą koralową. Naukowcy zadbali o wierne odtworzenie rafy. Na rafę przypływają ławice bezdomnych ryb, które tam zakładają swoje gniazda. W ten sposób pokrywane jest zapotrzebowanie na miejsca lęgowe, których brakuje z powodu niszczycielskiej działalności człowieka, m.in. zatrucia środowiska naturalnego. Także zmniejsza się erozja dna morskiego. Ważne jest to, że wszystko dzieje się w zgodzie z naturą.

Pomniki tworzone są z prochów zmarłych połączonych w postaci kamienia (często tworzące okazałe i niesamowite figury). Każdy z nich ma tabliczkę, upamiętniającą pamięć spoczywającej w nim osoby.

Ciekawe jest to, że podwodny cmentarz odniósł ekologiczny sukces, ponieważ w ciągu ostatnich lat nastąpił w na tym terenie ogromny rozwój środowiska naturalnego i nagły wzrost liczebności morskich żyjątek - od zera praktycznie, do 2 tysięcy sztuk organizmów.

Na rafę można trafić tylko po kremacji. Ceny kwater, w których składane są urny, są zróżnicowane i zależą od elegancji wykonania i materiałów użytych. Wahają się od 1000 dolarów do kilku tysięcy, np. w kwaterze z brązu, w postaci lwa.

Na podwodnym cmentarzu może być pochowany każdy, kto wyrazi takie życzenie lub też jeśli zadecyduje tak jego rodzina.


Podwodny cmentarz w Miami

czwartek, 8 października 2015

Czy Wesoły Cmentarz zaprzecza religijnym tradycjom?

Religijne tradycje nakazują szacunek, smutek i żałobę, ale Wesoły Cmentarz w Sapancie zaprzecza zasadzie żałoby i regułom obowiązujących na polskich cmentarzach czy to Raciborzu, Szczecinie, Olsztynie czy każdym innym. Wygląda to,  jakby Wesoły Cmentarz chciał powiedzieć, że poza śmiercią istnieje coś więcej, a ludzie, którzy odeszli z doczesnego życia są teraz w innym lepszym świecie i nie oczekują smutku najbliższych. Jest to oczywiście swoista ironia, gdyż cmentarz został stworzony ręką ludzi żyjących i to właśnie oni nadali mu taki charakter.

Wesoły Cmentarz jest rozsławiony na całą Europę. Znajduje się wokół cerkwi w rumuńskiej miejscowości Săpânța, w okręgu Marmarosz. Wszystko zaczęło się od miejscowego artysty Iona Stan Patrasa, który w 1935 postanowił w dość nietypowy dla kultury europejskiej sposób uwieczniać zmarłych mieszkańców wioski. Na nagrobkach umieszczał (aż do swojej śmierci w 1977 roku) sceny obrazujące czym za życia zajmował się zmarły oraz w jaki sposób pożegnał się z tym światem. Kolorystyka każdego nagrobka utrzymana jest w ciemnobłękitnej tonacji. Nie ma tu kamiennych grobów – wszystkie wykonane są z drewna i każdy krzyż jest bogato rzeźbiony i zakończony daszkiem.

To dość przejmujący przekrój historii ludzkich żywotów i tragedii – ktoś zginął pod kołami autobusu, dziecko potrącone przez samochód – to wszystko odczytamy z nagrobków nawet jeśli nie znamy języka rumuńskiego. 

Poniżej dwa zapisy:
Od najmłodszych lat sierotą zostałam/ bez mamy się wychowałam/ Przędłam i tkałam, pomocy nie miałam/ sama wszystko robiłam i w domu, i na zewnątrz/ ponieważ mąż mi zmarł, przez wiele lat wdową byłam/ Umierając, dziękowałam swoim dzieciom za dobrą opiekę i za to, że życie zostawiam w wieku 87 lat.

Byłem policjantem/ Tu i w Braszowie/ /Ion Stan się nazywam/ Teraz was pozdrawiam i salutuję/ bo już się więcej nie zobaczymy/ Świat opuściłem w 68. roku życia". "Dmimitr Puiului mnie nazywano/ U cioci mej wesoło minęło me dzieciństwo/ Ona swych dzieci nie miała i mnie wychowała/ Mnie wychowała, mnie wyuczyła i ożeniła/ Szkołę o profilu komercyjnym ukończyłem/ Nauczyłem się, jak nalewać ludziom do pucharów/ Temu, co pijany był, więcej nie nalewałem/ Tego, co znał swój umiar, chętnie częstowałem
.

Pomysłodawca cmentarza Ioan Stan Patras nie zapomniał oczywiście o sobie. Na jego grobie znajdziemy taki oto cytat: Chyba niczego złego w życiu nie zrobiłem, malowałem, kochałem i troszeczkę piłem.

Po jego śmierci mistrza w 1977 roku jego dzieło kontynuuje uczeń – Dumitru Pop Tincu. W tym samym domu, w tej samej pracowni. W roku 1999 cmentarz wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tak oto z wielkim przymrużeniem oka zmarli dali nieśmiertelność żywym.

Możnaby się zastanawiać skąd wziął się ten niezmącony brak lęku przed śmiercią? Otóż Rumuni mówią, że ten ich śmiech przyszedł z przeszłości, z czasów, gdy wojownicy w wigilię wielkiej bitwy kultywowali rytuał wykpiwania śmierci, która mogła im wkrótce zagrozić. W ten prosty sposób oczyszczali swoje dusze i umysły z lęku. Odpędzali go, wiedząc, że w czasie walki mógłby stać się jedynie ich wrogiem. A tak stawał się perfekcyjnym systemem obronnym. 

W Sapancie nie obchodzi się Święta Zmarłych, ale nie znaczy to, że nie wspomina się tych, którzy odeszli. Każda rodzina wybiera sobie jeden dzień w roku, aby uczcić pamięć zmarłego, np. jego urodziny i zbiera się w cerkwi na nabożeństwie, zabierając z domu kutię i wino, z którymi po mszy wędruje prosto na cmentarz, gdzie znajduje się ok. 900 wielokolorowych nagrobków. A tam wśród uśmiechów, półuśmiechów i śmiechów dzieli się "święconką". Z żywymi i umarłymi.



Wesoły Cmentarz w Sapancie


piątek, 25 września 2015

Sprawdź, czego wcześniej nie wiedzieliśmy o farmie śmierci!

Farma śmierci to wyodrębniony obszar o powierzchni hektara otoczony drewnianym płotem i ogrodzeniem z drutu kolczastego, na którym antropolodzy sądowi badają rozkład zwłok. Na farmie znajdują się ciała położone w różnych miejscach i w różny sposób, dzięki temu kryminolodzy mogą analizować czas oraz sposób rozkładu zwłok, zależnie od konkretnych warunków. W Polsce: w Toruniu, Szczecinie czy  Olsztynie "body farm" znana jest, jako trupia farma, farma ciał czy farma śmierci.

Konieczne jest, by teren farmy ciał powinien być jak najbardziej zróżnicowany. Ciała, które trafiają na farmę ciał, zostają "potraktowane" na bardzo wiele sposobów – zakopane w ziemi, zatopione w wodzie, umieszczone we wrakach samochodów, czy pozostawione na powierzchni. Dzięki takim różnorodnym warunkom, uwzględniając temperaturę powietrza, rodzaj gleby, czy wilgotność powietrza, antropolodzy mogą zbadać sposób oraz czas, w jakim rozkładają się ludzkie zwłoki. Ważnym czynnikiem pomocnym w analizie rozkładu ciał i ustaleniu momentu zgonu jest obserwacja owadów i zwierząt, które żerują na zwłokach. Wszystkie te informacje są przydatne w medycynie sądowej, a także ułatwiają pracę technikom kryminalistyki.

Na najbardziej znaną "body farm" w amerykańskim Knoxville trafia rocznie około 120 ciał. Farmę tę założył antropolog, doktor William Bass w 1971 roku. Naukowiec, jako pracownik tego uniwersytetu i oficjalny antropolog sądowy stanu Tennessee, wielokrotnie był proszony przez policję o konsultacje w sprawach, które dotyczyły odnalezienia rozkładających się zwłok.

Impulsem do założenia farmy ciał przez doktora Bassa był fakt, że wcześniej nie istniała żadna instytucja, która prowadziłaby szczegółowe badania nad rozkładem ciał w środowisku naturalnym. Naukowiec postanowił więc założyć taką farmę ciał. Swoje badania zaczynał bardzo skromnie, z małym kawałkiem ziemi i jednym ludzkim ciałem. 

Obecnie, farma ciał w Knoxville ma powierzchnię hektara, a na jej terenie znajdują się ciała, poddane rozmaitym czynnikom naturalnym. Od momentu powstania farmy ciał, ponad 300 osób wyraziło zgodę na przekazanie swoich zwłok na cele badań "Body Farm". 

Co ciekawe, funkcjonuje także lista osób "oczekujących" na oddanie swoich zwłok, przy czym są to głównie osoby związane, czy zainteresowane medycyną sądową.

"Body farm", czyli farma ciał



piątek, 11 września 2015

Sprawdź, co wiemy o polskim cmenatarzu w Tengeru w Afryce Wschodniej?

W niewielkiej wsi Tengeru, kilkanaście kilometrów od miejscowości Arusha w Afryce Wschodniej znajduje się polski cmentarz. Na terenie polskiego cmentarza pochowano 149 osób.

W czasie II wojny światowej w Tengeru Józef Jagielski założył obóz dla polskich uchodźców. Było to, w latach 1942-1952, największe skupisko Polaków na terenie Afryki Wschodniej. W obozie żyło około 5 tys. osób.

Ostatnimi polskimi pozostałościami są kościół i cmentarz. Nekropolia zajmuje powierzchnię 1656 m². Otoczona jest wysokim, ponad 3 metrowym murem. Jest to stosunkowo mały cmentarz w porównaniu do powierzchni cmentarzy w Bydgoszczy, Katowicach czy nawet Toruniu.

Na nekropolię wchodzi się przez metalową bramę o szerokości 3,20 m. Po prawej stronie od wejścia znajduje się kaplica, w której umieszczone są herby największych miast Polski.

Zaraz przy wejściu znajduje się ołtarz, a także tablica pamiątkowa z napisem: ”Cmentarz wygnańców polskich”. Taki sam napis widnieje na biało-czerwonej tablicy przy bramie wejściowej.

W 148 grobach, pochowanych jest 149 osób trzech wyznań: rzymsko-katolickiego, prawosławnego i mojżeszowego. Na cmentarzu zostały odnowione trzy rzędy nagrobków, a cztery najbardziej zniszczone groby zostały odbudowane. Wycięto również drzewa zagrażające nagrobkom. Całość terenu została oczyszczona.

Cmentarze to jedyna pozostałość po Polakach uciekających przed niewolą z ZSRR do Afryki Wschodniej. Cmentarz w Tengeru to największy cmentarz polski w Afryce.

Polski cmentarz w Tengeru

Wejście na polski cmentarz w Tengeru

piątek, 4 września 2015

Nietypowy pomysł na perfumy… o zapachu zakładu pogrzebowego!

Jedna z najnowszych i na pewno najdziwniejszych propozycji perfum to perfumy pachnące domem pogrzebowym. Duży bukiet białych kwiatów, a do tego stare drewno - taką kompozycję przygotowała firma Demeter Fragrance Library, która za cel postawiła sobie stworzenie swoistej biblioteki zapachów, zwłaszcza tych, których brakuje w ofercie tradycyjnych firm perfumeryjnych. W Polce w miastach, takich jak Warszawa, Olsztyn czy Szczecin nie słyszało się o tak ekstremalnych pomysłach firm zajmujących się produkcją perfum.

"Demeter Funeral Home" taką nazwę noszą perfumy o zapachu zakładu pogrzebowego i swoją premierę miały w 2010 roku. Perfumy stanowią mieszankę białych kwiatów, między innymi lilii, chryzantem, goździków, czy mieczyków. A do tego nuta drewna, a dokładnie mahoniu.

Skąd wzięła się nazwa tak niecodziennych perfum? Jak czytamy na stronie producenta perfum, "kiedy przyjaciel, którego spotkałem, powąchał pierwszy raz tę kompozycję, wykrzyknął: To pachnie jak pogrzeb mojego dziadka. Nazwij to Dom Pogrzebowy".

Na tym nie kończą się pomysły firmy Demeter Fragrance Library... Oferuje swoim klientom wiele ekstremalnych inspiracji, przykładem mogą być kompozycje perfum o zapachu kredek, brudu, środków czyszczących, itp.



piątek, 28 sierpnia 2015

Szybki pogrzeb typu "drive-through"

Amerykanie praktykują coraz to nowsze formy pożegnania zmarłego, tj. pogrzeb typu„ drive-through”, który polega na tym, że żałobnicy bez wychodzenia z samochodu, przez szybę, mogą pożegnać się ze zmarłym. 

W trzech amerykańskich miastach funkcjonują domy pogrzebowe typu "drive-through". Usługi te cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Według pomysłodawców, forma pogrzebu „drive-through” jest przeznaczona dla osób, które z powodu braku czasu nie mogą pozwolić sobie na tradycyjny pochówek lub widok trumny, zmarłego i ceremonia pogrzebowa są zbyt bolesnym i traumatycznym przeżyciem. W Polsce w miastach, takich jak Białystok, Olsztyn i Bydgoszcz nie przyjęły się jeszcze takie formy pożegnania zmarłego.

W domu pogrzebowym typu "drive-through" trumna ze zmarłym wystawiona jest za szybą, umieszczoną w korytarzu, przez który bliscy zmarłego przejeżdżają samochodami. Żałobnicy zatrzymują się przy trumnie i jedyny wysiłek, jaki muszą wykonać, to wyjrzeć przez szybę. Istnieje również możliwość wpisania się do księgi kondolencyjnej, aby rodzina mogła dowiedzieć się, kto uczestniczył w „pochówku”.

Właściciele domów pogrzebowych, w których można skorzystać z usługi „drive-through” są przekonani, że jest to normalna ceremonia, nie wykraczająca poza powszechnie przyjęte morale. Przeciwnicy tej formy pogrzebu uważają, że nie ma ona nic wspólnego z ostatnim pożegnaniem, a przypomina jedynie zakupy w jednym z przydrożnych fastfoodów.

Warto zastanowić się, czy dzisiejsza ewolucja kulturowa napływająca z zachodu nie zaczęła przekraczać granicy, która obdziera tradycyjne zwyczaje pogrzebowe z ich doniosłej, pełnej zadumy aury.

Mówi się, że takie "szybkie" pogrzeby zyskały uznanie członków gangów. W latach 80., bardzo często na cmentarzach, podczas pogrzebów, dochodziło do strzelanin. Z tego względu członkowie gangów bali się przychodzić na pogrzeby. Domy pogrzebowe typu "drive-through" są więc dla nich idealnym rozwiązaniem.

Niektórzy uważają, że taka forma pożegnania zmarłego przypomina nieco zakup szybkiego jedzenia w jednej ze znanych sieci restauracji fast-food. Właścicielka jednego z takich zakładów pogrzebowych odpiera te zarzuty i zapewnia, że tego typu uroczystość pogrzebowa nie jest niczym niestosownym i stanowi idealne rozwiązaniem dla starszych ludzi, którym np. choroba uniemożliwia uczestnictwo w tradycyjnej uroczystości pogrzebowej.




piątek, 21 sierpnia 2015

Sprawdź, co wiemy o rytualnym kanibalizmie Papusów po śmierci!

Różnorodność kulturowa w Papui w Nowa Gwinea jest ogromna, a to przekłada się też na zwyczaje pogrzebowe, kultywowane przez jej mieszkańców Papusów.

Plemię Fore - jedno z plemion Papui Nowej Gwinei - praktykowało rytualny kanibalizm. W czasie, gdy jeden z członków rodziny umierał, pozostali bliscy - jedynie mężczyźni - zjadali jego ciało. Natomiast, dzieci i kobiety nacierały sobie twarze mózgiem zmarłego. W Polsce w miastach, takich jak Olsztyn, Warszawa czy Toruń nigdy nie słyszało sie o takich przypadkach.

Na pewno ciekawym rytuałem pogrzebowym jednego z plemion Papui Nowej Gwinei jest wędzenie bliskich zmarłych. Pauli wierzą, że ogień ma moc oczyszczającą. Niezwykłe jest to, że proces wędzenia trwa od kilku miesięcy do kilku lat. Po zakończeniu rytuału wędzenia, mumię umieszcza się w domu.

Od lat 50. ubiegłego wieku rytuały kanibalizmu został zakazany na terenie Papui-Nowej Gwinei, natomiast plemiona z odległych terenów nadal zajadają się mięsem przedstawicieli własnego gatunku.


Rytualny kanibalizm Papusów z Nowej Gwinei

wtorek, 11 sierpnia 2015

Najbardziej oryginalne nazwy zakładów pogrzebowych

W Polsce nazwy zakładów pogrzebowych bywają stonowane, dystyngowane i w pewien sposób szlachetne, np. Ostatnie Pożegnanie czy Wieczność. Natomiast coraz częściej słyszy się o bardzo pomysłowych i nietypowych nazwach, które wzbudzają spore zdziwienie.

Poniżej kilkanaście najbardziej zaskakujących i oryginalnych nazw:
  •     Przedsiębiorstwo Pogrzebowe Sleep Time z Gdyni,
  •     Zakład Pogrzebowy Nowe Życie z Kętrzyna,
  •     Przedsiębiorstwo Usług Pogrzebowych Galaxy z Warszawy,
  •     Usługi Pogrzebowe Larwa z Biłgoraju,
  •     Salon Usług Pogrzebowych Heven ze Szczecina,


W internecie krąży wiele nietypowych nazw zakładów pogrzebowych, ale nie ma pewności, czy te zakłady w rzeczywistości funkcjonują. Jedno jest pewne, nazwy zakładów są naprawdę bardzo oryginalne.

Poniżej klika z ich:
  •     Zakład Pogrzebowy Dobra Nowina,
  •     Zakład Pogrzebowy Bóg tak chciał,
  •     Zakład Pogrzebowy Było minęło,
  •     Zakład Pogrzebowy Game Over,
  •     Zakład Pogrzebowy Grobokop,
  •     Zakład Pogrzebowy Radość z dopisem: "w naszej trumnie wyglądasz jak żywy",
  •     Zakład Pogrzebowy Radość Życia,
  •     Zakład Pogrzebowy Sleeptime,
  •     Zakład Pogrzebowy Ojczenasz,
  •     Zakład Pogrzebowy Dies irae - tzn. dzień gniewu,
  •     Zakład Pogrzebowy Ostatnia Posługa,
  •     Zakład Pogrzebowy Danse Macabre - tzn. taniec śmierci,
  •     Zakład Pogrzebowy Ave,
  •     Zakład Pogrzebowy Jana Szatan,
  •     Zakład Pogrzebowy p. Dariusz Wyrucha,
  •     Zakład Pogrzebowy BONGO,
  •     Zakład Pogrzebowy Nadzieja.

czwartek, 30 lipca 2015

Urna z popiersiem zmarłego w 3D



W branży funeralnej widoczne są ciągłe zmiany, a to za sprawą coraz bardziej zaskakujących produktów. Amerykańska firma Cremation Solutions wprowadziła na rynek pogrzebowy urnę w 3 D. Taka trójwymiarowa urna stanowi wierny portret osoby zmarłej.

Nietypowe usługi cieszą się ogromnym zainteresowaniem, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Małymi krokami moda na urny 3D wchodzi też na rynek polski np. do Szczecina, Torunia czy Poznania.

Podczas wykonania takich urn wykorzystuje się najnowsze technologie. Na podstawie dostarczonych kilku zdjęć, tworzy się trójwymiarową rzeźbę, która rejestruje najdrobniejsze szczegóły. Specjalny program możne nawet usunąć zewnętrze wady, niedoskonałości, które za życia miała dana osoba. Mając taką urnę nigdy nie zapomnimy, jak zmarła wyglądała. Ale można zamówić podobiznę dowolnej osoby, np. jakiegoś superbohatera, ulubionej gwiazdy filmowej czy jak na powyższym zdjęciu prezydent Obama.

Urny tworzone są z najlepszych materiałów, producent kładzie duży nacisk na detale, dzięki czemu są bardzo realistyczne i stanowią wiarygodną podobiznę zmarłego. Prochy umieszczane są przez otwór znajdujący u podstawy szyi. Całość stoi na specjalnej podstawce, dzięki czemu nic się z niej nie wysypie. Urny są trwałe i można je swobodnie przenosić.

Kolejną zaletą urn w 3D jest to, że takie popiersie stojące na komodzie czy kredensie wcale nie wygląda jak urna. Osoby, które nie wiedzą co to jest, raczej nie domyślą się, że w środku mogą znajdować się prochy zmarłego. Co ciekawe, istnieje możliwość umieszczenia na urnie włosów, ale trzeba to zgłaszać wcześniej, ponieważ jest to opcja dodatkowa.

Czas oczekiwania na urnę w 3D wynosi 2 tygodnie, a koszt uzależniony jest od wielkości: 2 600 dolarów za większą  urnę a 600 dolarów za mniejszą.

Pomysł na urny 3D z podobizną zmarłego spotyka się z dużą krytyką. Wiele osób uważa przechowywanie prochów w ten sposób za świętokradztwo i zerwanie z powagą śmierci.



Trójwymiarowa urna z podobizną zmarłego

piątek, 3 lipca 2015

Smartfon HTC One pomocny przy kremacji zwłok

"Smartfonizacja Polski" to od lat bardzo zauważalne zjawisko, ponieważ każdego roku o około 10% wzrasta liczba posiadaczy smartfonów. Według raportu z maja Polska.Jest.Mobi 2015 smartfonizacja w Polsce wyniosła 58% i liczba ta wciąż się podnosi. Na polskim rynku pojawia się coraz więcej aplikacji mobilnych, które okazują się bardzo pomocne w codziennym życiu. 

Smartfony wykorzystywane są nawet w branży funeralnej, a dokładnie w krematorium. W Polsce w miastach takich, jak Toruń, Kraków i Kielce nie przyjęło się jeszcze taki pomysł, chociaż zapewne to tylko kwestia czasu.

W Danii holenderska firma DFW Europe stworzyła krematorium, które całkowicie obsługiwane jest przez jedną osobę przy pomocy smart fona HTC One. Krematorium w Ringsted posiada 5 pieców, a każdy z nich jest można obsłużyć dzięki aplikacji Androida nazwaną Opto22 groov. Opracowana została przez firmę Mulder-Hardenberg Group i polega na tym, że operator skanuje kod kreskowy na zwłokach, a następnie naciska jeden z przycisków na smartfonie, by rozpocząć procedurę kremacji. Skanowanie kodu kreskowego pozwala na upewnienie się, które zwłoki będą skremowane.

Ciekawostką jest to, że generowane ciepło z krematorium ogrzewa pobliskie osiedla i szkoły, które są do niego podłączone. Innowacji w branży funeralnej nie brakuje, łatwo zauważyć, że okazują się być bardzo przydatne podczas pracy. 


Skanowanie kodów kreskowych zwłok w krematorium

czwartek, 18 czerwca 2015

Cyfrowe nagrobki - nowość!

Cyfryzacja wkroczyła na dobre nie tylko w nasze życie, ale także na cmentarze, obszar zarezerwowany dotąd dla sfery sacrum. W USA i w Wielkiej Brytanii coraz więcej producentów nagrobków oferuje pomniki wzbogacone o kody QR (Quick Response). W Polsce w miastach taki jak Szczecin, Olsztyn czy Rzeszów jest to pomysł wciąż mało popularny.

Osoba odwiedzająca grób bliskiej osoby może, za pomocą smartphone'a, zeskanować kod QR, który automatycznie przekierują ją na stronę internetową, zawierającą wspomnienia o zmarłej osobie. Na stronie najczęściej zamieszczana jest biografia zmarłego, coraz częściej również filmy nakręcone za życia.

Kod można wkomponować w zdjęcie nagrobkowe lub zamocować osobno w dowolnym miejscu na płycie nagrobnej. Wykonany jest farbami ceramicznymi na porcelanie. Podklejony taśmą montażową do błyskawicznego zamocowania. Dotychczas specjalne kod QR były stosowane głównie w reklamie i na różnych produktach konsumpcyjnych, aby uatrakcyjnić i unowocześnić dany produkt.

 Mówi się, że pomysł na umieszczanie kodów Quick Response na grobach powstał przy okazji wizyty jednego z pracowników Chestera Pearce'a w Moskwie. Mężczyzna odwiedził cmentarz pod murami Kremla i zdał sobie sprawę, że nic nie wie o zmarłych, pochowanych na terenie moskiewskiej nekropolii.

W Polsce jeden ze studentów Mateusz Gawin, student zarządzania na UJK w Kielcach wpadł na pomysł wprowadzenia serwisu eMemoria.pl umożliwiający upamiętnienie naszych bliskich w Internecie. W przeciwieństwie do innych rozwiązań zapewnia odnośnik do nich bezpośrednio z nagrobka – przy pomocy kodu QR.

Potencjalny odwiedzając, dzięki temu zatrzymując się przy czyimś grobie może zeskanować fotokod i przeczytać na ekranie smartfonu lub tabletu wspomnienie przygotowane przez najbliższych zmarłego. Przy okazji może też zaznaczyć naszą obecność w wirtualnej księdze pamiątkowej.

Fotokod kosztuje 59 zł wraz z wysyłką. Twórca wskazuje, że sa one bardzo wytrzymałe na warunki atmosferyczne. Problem jedynie może się okazać to, że fotokod może przetrwać dłużej niż sam serwis eMemoria.pl, który na obecnym etapie jest startupem.

Ta nowoczesna i ekstrawagancka forma składania hołdu zmarłym jest dość kosztowna, ponieważ umieszczenie kodu QR na nagrobku kosztuje 300 funtów, a utworzenie strony poświęconej zmarłemu kosztuje 95 funtów, co w  przeliczeniu na złotówki daje ponad 1 tys. zł.


Cyfrowe nagrobki. Kody QR na pomniku.

środa, 10 czerwca 2015

Największy warszawski cmentarz

Cmentarz Bródnowski (Bródzieński) znajduje się między Targówkiem Mieszkaniowym a Bródnem. Dokładniej mieści się w dzielnicy Targówek przy ul. św. Wincentego 83. Zajmuje powierzchnię 114 hektarów, a obwód murów liczy 5km. To największy warszawski cmentarz, który pod względem liczby pochowanych jest największym cmentarzem w Europie. Na cmentarzu pochowanych jest około 1,2 mln osób. Możliwe, że pochowanych jest znacznie więcej. To ilość nieporównywalnie większa niż na cmentarzu w Toruniu, Białymstoku czy nawet Katowicach.

Historia nekropolii: 

Historia cmentarza zaczyna się od końca XIX wieku, kiedy liczba ludności Warszawy zaczęła gwałtowanie wzrastać, a co za tym idzie, warszawskie cmentarze były przepełnione i powstała inicjatywa dotycząca powstania cmentarza. Ówczesnego prezydenta Warszawy, generała lejtnanta Sokratesa Starynkiewicza, w 1883 roku zakupiono 65 hektarów gruntu na Bródnie. Już 20 listopada 1884 roku arcybiskup warszawski Wincenty Chościak-Popiel dokonał z dzwonnicy poświęcenia terenu nowej nekropolii. Następnego dnia odbył się pierwszy pogrzeb – rocznej dziewczynki, Marii Skibniewskiej. 

13 stycznia 1885 roku mieszkańcom lewej strony Warszawy udostępniono cmentarz. Chowano tam głównie osoby biedne, z przytułków, na koszt miasta. Całkowite otwarcie cmentarza dla wszystkich nastąpiło dopiero 14 czerwca 1887 roku, kiedy ostatecznie zamknięto Cmentarz Kamionkowski, a na Cmentarzu Powązkowskim, wobec braku miejsca, utrzymano pochówki tylko po wykupieniu miejsca na własność. Bródno stało się cmentarzem mieszkańców z obu brzegów Wisły. Przede wszystkim tych uboższych. Opłaty pobierane za pochówek były dość niskie i konkurencyjne z innymi cmentarzami, więc Cmentarz Bródnowski otrzymał status cmentarza dla ubogich, podczas gdy Cmentarz Powązkowski był uważany za cmentarz dla zamożnych i elity. W 1892 roku, w związku z epidemią cholery, wyznaczono specjalną kwaterę dla "zapowietrzonych". W tym czasie nekropolia kilkakrotnie zwiększała swój teren, ostatnio w 1934 roku plac powiększono do 114 hektarów, co zostało do dziś. 

Od 1906 do 1914 roku dano możliwość chowania na cmentarzu nie tylko katolikom, ale i mariawitom. W 14 lat później urządzono specjalne kwatery dla bezwyznaniowców, wyznawców religii nieuznawanych za państwowe lub też rytów pogańskich. W 1924 roku wzniesiono pierwsze okazałe ogrodzenie cmentarza od południowego zachodu, rok później – północnego zachodu, a w 1926 roku – od południa. W taki sposób w 1927 roku powstało pełne ogrodzenie nekropolii, liczące 5 km. Obecnie znajduje się w nim osiem bram prowadzących na cmentarz. 

Cmentarzu Bródnowskim podczas wojny służył organizacjom konspiracyjnym jako miejsce przechowywania amunicji i broni w grobowcach
. Cmentarz pełnił także rolę poligonu i miejsca ćwiczeń. Przez całe miesiące znajdowali tu schronienie ludzie poszukiwani przez gestapo. Z biegiem lat status cmentarza uległ zmianie, chowano tu przedstawicieli różnych grup społecznych, polityków, aktorów, żołnierzy, powstańców oraz "zwykłych" mieszkańców Warszawy. W okresie międzywojennym Cmentarz Bródnowski przestał być cmentarzem dla ubogich. Coraz częściej zaczęły pojawiać się bogate grobowce oraz sarkofagi.

W pobliżu Cmentarza Bródnowskiego znajdują się jeszcze dwa cmentarze: Cmentarz Żydowski oraz Cmentarz Choleryczny. 


Ciekawostki - Cmentarz Bródnowski:

  • W serialu Czterdziestolatek na tym cmentarzu odbywa się pogrzeb szkolnego kolegi inżyniera Karwowskiego.
  • W listopadzie 2013 roku w remontowanym murze Cmentarza Bródnowskiego odnalezione zostały dwa granaty, dziesięć zapalników do pocisków oraz pięćset sztuk amunicji karabinowej, które zostały najpewniej ukryte w czasie II wojny światowej.

Cmentarz Bródnowski w Warszawie

piątek, 29 maja 2015

Pogrzeb anonimowy jako nowa forma pochówku

W Polsce zgodnie z przyjętym zwyczajem zmarli są chowani w tradycyjny sposób, natomiast w Europie pogrzeby anonimowe zyskują coraz większą popularność. Pomysł ten w naszym kraju wzbudza wciąż wiele kontrowersji. Z  czasem z może wyprzeć dotychczas obowiązującą tradycję pochówku ziemnego odbywającego się w Białymstoku, Kielcach czy Olsztynie.

Zwyczaj anonimowych pochówków przywędrował ze Skandynawii pod koniec lat 80. Obecnie bardzo popularne są w Niemczech i zachodnio-północnej Europie. W Niemczech, co piąty zmarły chowany jest w nieznanym nikomu miejscu, natomiast w rejonach kraju, w których według statystyk żyje najwięcej osób samotnych, odsetek ten sięga nawet pięćdziesięciu procent. Wynika to z tego względu, że koszty pogrzebu są bardzo wysokie, sięgają nawet 2500 euro, a ale w skrajnych przypadkach może sięgnąć nawet 12000 euro. Decyzję o anonimowym pogrzebie wiele osób podejmuje już za życia. Dotyczy to szczególnie osób starszych, które nie chcą po śmierci stać się ciężarem dla rodzin oraz osób samotnych. 


Podstawową różnica między tradycyjną formą pochówku a anonimową jest to, że prochy zmarłego po nabożeństwie zakopywane są w  miejscu nie znanym przez nikogo z rodziny z wyjątkiem grabarzy. Takie miejsce zakrywane jest jedynie ziemią lub głazem. Ciała nie odprowadza kondukt żałobny, na prowizorycznym grobie nie ma miejsca na pomnik, znicze ani kwiaty.

Kościół jest przeciwny anonimowym pogrzebom, ponieważ według przedstawicieli Kościoła oznacza on, że ludzie pozbawiani są miejsca, w którym mogliby przeżywać żałobę. Ich zdaniem jest to wynik laicyzacji społeczeństwa oraz rosnącego zobojętnienia wobec śmierci. Biskupi zalecają tradycyjny pochówek ziemny, ale nie sprzeciwiają się ani coraz powszechniejszej w Niemczech kremacji, ani składaniu urny nie na cmentarzu, lecz w kolumbarium. Nie sprzeciwiają się też, choć pod pewnymi warunkami, by kolumbariami stawały się kościoły, nie używane już jako świątynie (powstają już katolickie kolumbaria).

Część socjologów twierdzi natomiast, że śmierć i tradycyjny pochówek zrównują wszystkich, a anonimowy pogrzeb stanowi szansę wyjścia z utartych schematów, wyróżnienia się oraz podkreślenia indywidualności i wyjątkowości zmarłego.

Anonimowe pogrzeby są rozwiązaniami coraz bardziej modnymi niezależnie od tego, jak wiele kontrowersji wzbudzają. Z każdym rokiem zyskują coraz więcej zwolenników, dlatego można podejrzewać, że już wkrótce moda na tego typu pochówki będzie się rozprzestrzeniać obejmując swym zasięgiem inne państwa europejskie, a potem na cały świat.



środa, 20 maja 2015

Alternatywa dla klasycznych nagrobków w postaci biodegradowalnych urn

Hiszpański projektant, Gerard Moline opatentował alternatywę dla nagrobków w postaci urny dla zmarłych, która w 100% jest biodegradowalna, czyli ulegająca rozpadowi biologicznemu i nie uwalniająca szkodliwych substancji. Z takiej urny następnie wyrasta drzewo.

Od osobistych preferencji, od ilości miejsca, jakim dysponujemy, dobiera się odpowiednie nasiona drzewa. Można wybrać roślinę niemal każdego gatunku do biodegradowalnej urny.

Urny Bios wykonane są ze skorupy orzecha kokosowego, torfu oraz celulozy. Biodegradowalna urna utrzymuje na swym dnie prochy zmarłego tak, by drzewko czerpało z nich składniki dla swego wzrostu i przeznaczona jest do wkopania w ziemię. W wyższej części znajduje się ziemia i nasionko wybranego przez klienta drzewa, a w tej niższej – prochy, które posłużą jako nawóz dla roślin.

Polskie prawo nie reguluje kwestii biodegradowalnych urn. Pochówek w Polsce może odbyć się jedynie na cmentarzu, a potem stypa w lokalach w Szczecinie, Toruniu czy Olsztynie. Nasiona drzew mogłyby zaburzyć plan zagospodarowania cmentarza oraz w przyszłości niszczyć ukorzenieniem groby znajdujące się w pobliżu.

Ludzie coraz częściej zastanawiają się nad alternatywnymi metodami pochówku. Bios Urna to metoda popularna w Japonii, o czym świadczą odbywające się tam popularne targi pogrzebowe. W taki sposób cmentarz z czasem zamieni się w las. 





 Bios urna