piątek, 16 października 2015

Cmentarz pod wodą

Przyzwyczailiśmy się, że niemal wszędzie cmentarze wyglądają tak samo. Nagrobki są dostojne, godne oraz wzbudzające atmosferę powagi. Cmentarz podwodny w Miami, Stany Zjednoczone odbiega znacznie od wzorca widocznego na cmentarzach w Polsce w miastach takich, jak Koszalin, Ełk czy Kołobrzeg.
 
Atlantycką Rafą Cmentarną inaczej zwana jako Cmentarna Rafa Neptuna jest pierwszym na świecie podwodnym cmentarzem. Istnieje od 2007 roku i wszyscy, którzy szczególnie ukochali morze, mogą złożyć tam swoje prochy. Może pomieścić około 125 tysięcy osób i zajmuje powierzchnię 64 km2.
 
Cmentarza był wzorowany na  legendzie o zatopionej Atlantydzie, wszystkie elementy konstrukcji w naturalny sposób pokrywają się glonami i niszczeją dzięki czemu urozmaicają klimat zapomnianego podwodnego świata.

Neptune Memorial Reef nie jest tylko zwykłym cmentarzem jak wskazuje zresztą nazwa, lecz również największą stworzoną przez człowieka rafą koralową. Naukowcy zadbali o wierne odtworzenie rafy. Na rafę przypływają ławice bezdomnych ryb, które tam zakładają swoje gniazda. W ten sposób pokrywane jest zapotrzebowanie na miejsca lęgowe, których brakuje z powodu niszczycielskiej działalności człowieka, m.in. zatrucia środowiska naturalnego. Także zmniejsza się erozja dna morskiego. Ważne jest to, że wszystko dzieje się w zgodzie z naturą.

Pomniki tworzone są z prochów zmarłych połączonych w postaci kamienia (często tworzące okazałe i niesamowite figury). Każdy z nich ma tabliczkę, upamiętniającą pamięć spoczywającej w nim osoby.

Ciekawe jest to, że podwodny cmentarz odniósł ekologiczny sukces, ponieważ w ciągu ostatnich lat nastąpił w na tym terenie ogromny rozwój środowiska naturalnego i nagły wzrost liczebności morskich żyjątek - od zera praktycznie, do 2 tysięcy sztuk organizmów.

Na rafę można trafić tylko po kremacji. Ceny kwater, w których składane są urny, są zróżnicowane i zależą od elegancji wykonania i materiałów użytych. Wahają się od 1000 dolarów do kilku tysięcy, np. w kwaterze z brązu, w postaci lwa.

Na podwodnym cmentarzu może być pochowany każdy, kto wyrazi takie życzenie lub też jeśli zadecyduje tak jego rodzina.


Podwodny cmentarz w Miami

czwartek, 8 października 2015

Czy Wesoły Cmentarz zaprzecza religijnym tradycjom?

Religijne tradycje nakazują szacunek, smutek i żałobę, ale Wesoły Cmentarz w Sapancie zaprzecza zasadzie żałoby i regułom obowiązujących na polskich cmentarzach czy to Raciborzu, Szczecinie, Olsztynie czy każdym innym. Wygląda to,  jakby Wesoły Cmentarz chciał powiedzieć, że poza śmiercią istnieje coś więcej, a ludzie, którzy odeszli z doczesnego życia są teraz w innym lepszym świecie i nie oczekują smutku najbliższych. Jest to oczywiście swoista ironia, gdyż cmentarz został stworzony ręką ludzi żyjących i to właśnie oni nadali mu taki charakter.

Wesoły Cmentarz jest rozsławiony na całą Europę. Znajduje się wokół cerkwi w rumuńskiej miejscowości Săpânța, w okręgu Marmarosz. Wszystko zaczęło się od miejscowego artysty Iona Stan Patrasa, który w 1935 postanowił w dość nietypowy dla kultury europejskiej sposób uwieczniać zmarłych mieszkańców wioski. Na nagrobkach umieszczał (aż do swojej śmierci w 1977 roku) sceny obrazujące czym za życia zajmował się zmarły oraz w jaki sposób pożegnał się z tym światem. Kolorystyka każdego nagrobka utrzymana jest w ciemnobłękitnej tonacji. Nie ma tu kamiennych grobów – wszystkie wykonane są z drewna i każdy krzyż jest bogato rzeźbiony i zakończony daszkiem.

To dość przejmujący przekrój historii ludzkich żywotów i tragedii – ktoś zginął pod kołami autobusu, dziecko potrącone przez samochód – to wszystko odczytamy z nagrobków nawet jeśli nie znamy języka rumuńskiego. 

Poniżej dwa zapisy:
Od najmłodszych lat sierotą zostałam/ bez mamy się wychowałam/ Przędłam i tkałam, pomocy nie miałam/ sama wszystko robiłam i w domu, i na zewnątrz/ ponieważ mąż mi zmarł, przez wiele lat wdową byłam/ Umierając, dziękowałam swoim dzieciom za dobrą opiekę i za to, że życie zostawiam w wieku 87 lat.

Byłem policjantem/ Tu i w Braszowie/ /Ion Stan się nazywam/ Teraz was pozdrawiam i salutuję/ bo już się więcej nie zobaczymy/ Świat opuściłem w 68. roku życia". "Dmimitr Puiului mnie nazywano/ U cioci mej wesoło minęło me dzieciństwo/ Ona swych dzieci nie miała i mnie wychowała/ Mnie wychowała, mnie wyuczyła i ożeniła/ Szkołę o profilu komercyjnym ukończyłem/ Nauczyłem się, jak nalewać ludziom do pucharów/ Temu, co pijany był, więcej nie nalewałem/ Tego, co znał swój umiar, chętnie częstowałem
.

Pomysłodawca cmentarza Ioan Stan Patras nie zapomniał oczywiście o sobie. Na jego grobie znajdziemy taki oto cytat: Chyba niczego złego w życiu nie zrobiłem, malowałem, kochałem i troszeczkę piłem.

Po jego śmierci mistrza w 1977 roku jego dzieło kontynuuje uczeń – Dumitru Pop Tincu. W tym samym domu, w tej samej pracowni. W roku 1999 cmentarz wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tak oto z wielkim przymrużeniem oka zmarli dali nieśmiertelność żywym.

Możnaby się zastanawiać skąd wziął się ten niezmącony brak lęku przed śmiercią? Otóż Rumuni mówią, że ten ich śmiech przyszedł z przeszłości, z czasów, gdy wojownicy w wigilię wielkiej bitwy kultywowali rytuał wykpiwania śmierci, która mogła im wkrótce zagrozić. W ten prosty sposób oczyszczali swoje dusze i umysły z lęku. Odpędzali go, wiedząc, że w czasie walki mógłby stać się jedynie ich wrogiem. A tak stawał się perfekcyjnym systemem obronnym. 

W Sapancie nie obchodzi się Święta Zmarłych, ale nie znaczy to, że nie wspomina się tych, którzy odeszli. Każda rodzina wybiera sobie jeden dzień w roku, aby uczcić pamięć zmarłego, np. jego urodziny i zbiera się w cerkwi na nabożeństwie, zabierając z domu kutię i wino, z którymi po mszy wędruje prosto na cmentarz, gdzie znajduje się ok. 900 wielokolorowych nagrobków. A tam wśród uśmiechów, półuśmiechów i śmiechów dzieli się "święconką". Z żywymi i umarłymi.



Wesoły Cmentarz w Sapancie