piątek, 25 września 2015

Sprawdź, czego wcześniej nie wiedzieliśmy o farmie śmierci!

Farma śmierci to wyodrębniony obszar o powierzchni hektara otoczony drewnianym płotem i ogrodzeniem z drutu kolczastego, na którym antropolodzy sądowi badają rozkład zwłok. Na farmie znajdują się ciała położone w różnych miejscach i w różny sposób, dzięki temu kryminolodzy mogą analizować czas oraz sposób rozkładu zwłok, zależnie od konkretnych warunków. W Polsce: w Toruniu, Szczecinie czy  Olsztynie "body farm" znana jest, jako trupia farma, farma ciał czy farma śmierci.

Konieczne jest, by teren farmy ciał powinien być jak najbardziej zróżnicowany. Ciała, które trafiają na farmę ciał, zostają "potraktowane" na bardzo wiele sposobów – zakopane w ziemi, zatopione w wodzie, umieszczone we wrakach samochodów, czy pozostawione na powierzchni. Dzięki takim różnorodnym warunkom, uwzględniając temperaturę powietrza, rodzaj gleby, czy wilgotność powietrza, antropolodzy mogą zbadać sposób oraz czas, w jakim rozkładają się ludzkie zwłoki. Ważnym czynnikiem pomocnym w analizie rozkładu ciał i ustaleniu momentu zgonu jest obserwacja owadów i zwierząt, które żerują na zwłokach. Wszystkie te informacje są przydatne w medycynie sądowej, a także ułatwiają pracę technikom kryminalistyki.

Na najbardziej znaną "body farm" w amerykańskim Knoxville trafia rocznie około 120 ciał. Farmę tę założył antropolog, doktor William Bass w 1971 roku. Naukowiec, jako pracownik tego uniwersytetu i oficjalny antropolog sądowy stanu Tennessee, wielokrotnie był proszony przez policję o konsultacje w sprawach, które dotyczyły odnalezienia rozkładających się zwłok.

Impulsem do założenia farmy ciał przez doktora Bassa był fakt, że wcześniej nie istniała żadna instytucja, która prowadziłaby szczegółowe badania nad rozkładem ciał w środowisku naturalnym. Naukowiec postanowił więc założyć taką farmę ciał. Swoje badania zaczynał bardzo skromnie, z małym kawałkiem ziemi i jednym ludzkim ciałem. 

Obecnie, farma ciał w Knoxville ma powierzchnię hektara, a na jej terenie znajdują się ciała, poddane rozmaitym czynnikom naturalnym. Od momentu powstania farmy ciał, ponad 300 osób wyraziło zgodę na przekazanie swoich zwłok na cele badań "Body Farm". 

Co ciekawe, funkcjonuje także lista osób "oczekujących" na oddanie swoich zwłok, przy czym są to głównie osoby związane, czy zainteresowane medycyną sądową.

"Body farm", czyli farma ciał



piątek, 11 września 2015

Sprawdź, co wiemy o polskim cmenatarzu w Tengeru w Afryce Wschodniej?

W niewielkiej wsi Tengeru, kilkanaście kilometrów od miejscowości Arusha w Afryce Wschodniej znajduje się polski cmentarz. Na terenie polskiego cmentarza pochowano 149 osób.

W czasie II wojny światowej w Tengeru Józef Jagielski założył obóz dla polskich uchodźców. Było to, w latach 1942-1952, największe skupisko Polaków na terenie Afryki Wschodniej. W obozie żyło około 5 tys. osób.

Ostatnimi polskimi pozostałościami są kościół i cmentarz. Nekropolia zajmuje powierzchnię 1656 m². Otoczona jest wysokim, ponad 3 metrowym murem. Jest to stosunkowo mały cmentarz w porównaniu do powierzchni cmentarzy w Bydgoszczy, Katowicach czy nawet Toruniu.

Na nekropolię wchodzi się przez metalową bramę o szerokości 3,20 m. Po prawej stronie od wejścia znajduje się kaplica, w której umieszczone są herby największych miast Polski.

Zaraz przy wejściu znajduje się ołtarz, a także tablica pamiątkowa z napisem: ”Cmentarz wygnańców polskich”. Taki sam napis widnieje na biało-czerwonej tablicy przy bramie wejściowej.

W 148 grobach, pochowanych jest 149 osób trzech wyznań: rzymsko-katolickiego, prawosławnego i mojżeszowego. Na cmentarzu zostały odnowione trzy rzędy nagrobków, a cztery najbardziej zniszczone groby zostały odbudowane. Wycięto również drzewa zagrażające nagrobkom. Całość terenu została oczyszczona.

Cmentarze to jedyna pozostałość po Polakach uciekających przed niewolą z ZSRR do Afryki Wschodniej. Cmentarz w Tengeru to największy cmentarz polski w Afryce.

Polski cmentarz w Tengeru

Wejście na polski cmentarz w Tengeru

piątek, 4 września 2015

Nietypowy pomysł na perfumy… o zapachu zakładu pogrzebowego!

Jedna z najnowszych i na pewno najdziwniejszych propozycji perfum to perfumy pachnące domem pogrzebowym. Duży bukiet białych kwiatów, a do tego stare drewno - taką kompozycję przygotowała firma Demeter Fragrance Library, która za cel postawiła sobie stworzenie swoistej biblioteki zapachów, zwłaszcza tych, których brakuje w ofercie tradycyjnych firm perfumeryjnych. W Polce w miastach, takich jak Warszawa, Olsztyn czy Szczecin nie słyszało się o tak ekstremalnych pomysłach firm zajmujących się produkcją perfum.

"Demeter Funeral Home" taką nazwę noszą perfumy o zapachu zakładu pogrzebowego i swoją premierę miały w 2010 roku. Perfumy stanowią mieszankę białych kwiatów, między innymi lilii, chryzantem, goździków, czy mieczyków. A do tego nuta drewna, a dokładnie mahoniu.

Skąd wzięła się nazwa tak niecodziennych perfum? Jak czytamy na stronie producenta perfum, "kiedy przyjaciel, którego spotkałem, powąchał pierwszy raz tę kompozycję, wykrzyknął: To pachnie jak pogrzeb mojego dziadka. Nazwij to Dom Pogrzebowy".

Na tym nie kończą się pomysły firmy Demeter Fragrance Library... Oferuje swoim klientom wiele ekstremalnych inspiracji, przykładem mogą być kompozycje perfum o zapachu kredek, brudu, środków czyszczących, itp.